Tropicana

Tropicana

3.10.2014

Pomidory Dawi Trele cz.2

Dawi Trele już nie boi się śmierci. Mówi, że już wie jak to jest. To tak, jakby zasnąć. Nie boi się, bo wie, że nie będzie sama. Będą z nią jej przodkowie. Tym razem to oni uratowali jej życie. Ojciec zatkał jej usta, dziadek zatkał jej nos. Dlatego, gdy się topiła nie napiła się wody. Uważa, że jej pomogli. Teraz wie, że zawsze są blisko niej i zawsze się nią opiekują. Jest odważna. Już wie jak to jest.

Plaża, przy której mieszka Dawi Trele

Dawi Trele mieszka tuż przy plaży. Ogród uprawia na pasie terenu leżącym między morzem a rzeką, która jest jednocześnie granicą między Beninem a Togo. Jej rodzinna wieś leży po drugiej stronie rzeki.

Rodzinna wieś Dawi 
Wiele osób stamtąd pochodzi. Ich przodkowie, oprócz uprawy roli trudnili się również rybołówstwem. Z biegiem czasu, w naturalny sposób zasiedlili również pas lądu między rzeką a morzem. Dzisiaj to dwa różne kraje. Ale ludzie nie zwracają uwagi na granicę. Zawsze żyli po jednej i drugiej stronie rzeki. Tak jest i dzisiaj.

Rzeka graniczna





Dawi Trale, podobnie jak wielu jej sąsiadów i krewnych była na pogrzebie za rzeką. Pogrzeby to ceremonie, które trwają kilka dni. Nawet w nocy. Gromadzą tłumy. Dawi wracała do domu. Późno w nocy. Oczywiście przeprawa przez rzekę odbywa się łodziami, które kursują regularnie przez cały dzień, a jak trzeba to i w nocy.

Na pirogę weszło wiele osób. Za dużo. Łódź była bardzo obciążona. Byli dorośli. Były dzieci. Prawie na środku rzeki, tam gdzie nurt jest najsilniejszy łódź się przewróciła. 


Ludzie przeprawiający się przez rzekę
Luzie wpadli do wody. Dawi umie pływać. Zaczęła się ratować. Zaczęła płynąć w kierunku brzegu. Nagle poczuła, że mimo starań idzie na dno. Nie może płynąć. Dwoje nieumiejących pływać dzieci uczepiło się jej. Starała się dalej płynąć. Czuła, że idzie pod wodę. 









Na około wszystko się kotłowało. Ludzie, woda, krzyki. Jednak to co czuła najbardziej to szamotanina z wodą, ciężar uczepionych do niej dzieci. Działała instynktownie. Cel miała jeden. Nie dać się pochłonąć wodzie. Nie dać się wodzie. Nie dać się…

To co działo się potem zna z opowieści. Nie wie w jaki sposób znalazła się na brzegu, nie wie, w jaki sposób dotarła do punktu sanitarnego we wsi, nie wie w jaki sposób znalazła się w szpitalu w Aneho. Być może starania Dawi przyniosły efekt. Znaleziono ją blisko brzegu. Jak dotarła? Nie wiadomo. 

Niestety woda ja pokonała. Była nieprzytomna. Nie dawała żadnych oznak życia. 

Ludzie ciągnęli jej ciało do punktu medycznego we wsi (po stronie morza). Po eleganckiej fryzurze, która była misternie przygotowana na pogrzeb nie został ślad. We włosach było pełno błota i trawy. Ubranie porwane. Stopy całe poranione , pozdzierane, krwawiące paznokcie. Martwe ciało! A jednak w ośrodku zdrowia stwierdzono, że Dawi żyje. 

Postanowiono przewieźć ją do szpitala. Jak? Motorem? Nie, to niemożliwe. Jak motorem przewieźć nieprzytomną kobietę. Poza tym nie była jedyna. Drugą ofiarą wypadku na rzece była pewna gruba pani. Podobnie jak inni, też wracała z pogrzebu.

O drugiej w nocy usłyszałam walenie w bramę. Brama metalowa, więc robi dużo hałasu. Co się dzieje? To Messan i Gregoire. Byli świadkami wszystkiego. Szybko opowiedzieli co się stało na rzece i że trzeba dwie kobiety szybko zawieźć do szpitala w Aneho. Dawi Trele! Dawi Trele w strasznym stanie! I jeszcze jedna kobieta ze wsi.  Co robić? Messan i Gregoire pożyczyli ode mnie samochód.

Kobiety umieszczono na tylnym siedzeniu. Messan był za kierownicą. Gregoire obok.
Do szpitala w Aneho jest piętnaście kilometrów. 
Po drodze trzeba przekroczyć granicę między Beninem a Togo. Nikt w tym momencie nie myślał o dokumentach, o formalnościach. 

Gruba kobieta już po drodze odzyskała przytomność. Zaczęła wymiotować w samochodzie. Nikt się jednak tym faktem nie zraził, najważniejsze było, że odzyskała przytomność a wymioty są najlepszym znakiem tego, że organizm chce wyrzucić z siebie wodę. Dawi Trele była cały czas nieprzytomna. Jak nieżywa.

Wejście do szpitala w Aneho
W szpitalu błyskawicznie kobiety trafiły w ręce ekipy ratunkowej. Dopiero po reanimacji Dawi Trele odzyskała przytomność. Nie miała torsji. Zwyczajnie się obudziła. Leżała na szpitalnym łóżku i patrzyła w sufit. Nie wiedziała co się dzieje. Pamiętała, że łódź się przewróciła. Obudziła się jak ze snu.








Następnego dnia o poranku znowu usłyszałam stukanie do bramy. To dwie krewne Dawi Trele przyszły żeby podziękować. Jest taki zwyczaj, który nakazuje podziękować za przysługę, czy inne dobro. Uczynić to może sam zainteresowany lub ktoś z jego bliskich. Dziękuje się rano, następnego dnia. Dzisiaj podziękowania składa się również telefonicznie. Na przykład podziękowania po złożonej przez kogoś wizycie. Zawsze jednak następnego dnia. Zawsze rano.

Leczenie trwało wiele tygodni. Przez wiele tygodni Dawi Trele miała bóle głowy. Lekarze nie wiedzieli co jej jest. Jeszcze dwukrotnie trafiała do szpitala. Był moment, że rodzina straciła nadzieję, że Dawi Trele dojdzie do siebie. Długo nie odwiedzała swojego ogrodu. Członkowie rodziny opiekowali się tym co w nim zostawiła. Nowych upraw nie było. Ogród czekał na Dawi.


Dawi Trele dzisiaj
Dawi Trele już nie boi się śmierci. Mówi, że wie już jak to jest. To tak, jakby zasnąć. Nie boi się, bo wie, że nie będzie sama. Będą z nią jej przodkowie. Tym razem to oni uratowali jej życie. 

Ojciec zatkał jej usta dziadek zatkał jej nos! 

Dlatego, gdy się topiła nie napiła się wody. Uważa, że jej pomogli. Teraz wie, że zawsze są blisko niej i zawsze się nią opiekują. Jest odważna. Już wie jak to jest.









Na wsi mówią, że to czyjaś zazdrość i zawiść spowodowały, że Dawi Trele miała wypadek. To dlatego leczyła się wiele miesięcy. To dlatego na leczenie wydała wszystkie pieniądze, które zarobiła na ubiegłorocznej uprawie pomidorów. Ktoś bardzo zły i zazdrosny sprowadził na nią to nieszczęście. Teraz jednak się tym nie przejmuje. Czuje się wolna i bezpieczna. Również od zawistników i złorzeczących. Jest pod stałą opieką najbliższych. Tych, którzy odeszli, a jednak są tak blisko. Chronią ją. To daje jej siłę. 

W tym roku, po zbiorach za zarobione pieniądze kupi cement. 
Zrobi cegły. Zacznie budowę domu.


Czy słyszeliście o przekonaniach, które kształtują rzeczywistość, w której żyjemy?
Coś w tym jest.


1 komentarz: