Tropicana

Tropicana

14.09.2014

Skąd się wzięła Republica Tropicana

Tak mógłby wyglądać raj. Jednak życie jest tutaj bardziej bananowe niż kokosowe. Wiedzą o tym zarówno mieszkańcy, dla których życie ta walka o przetrwanie każdego dnia. Nieliczni, przybywający tu turyści widzą tutaj „republikę kokosową” piękną naturę, prostotę życia, etniczną różnorodność, ciekawe tradycje. Ale tylko nieliczni marzą o tym aby tutaj zamieszkać.

Republika bananowa przywołuje na myśl miejsce zapomniane przez świat, w którym wszystko funkcjonuje w oparciu o jakieś niewidoczne, niepisane prawa, w nieco zdeformowanej formie. 

Gdzie ludzie żyją pozostawieni sami sobie. Gdzie skrajne ubóstwo sąsiaduje z bogactwem. Oczywiście jest parlament, jest rząd, jest prawo, są sądy, jest policja. Są nawet podatki! 

Jest obowiązkowe szkolnictwo. Co nie oznacza, że w kraju nie ma analfabetyzmu. Ośrodki zdrowia a jednocześnie doskonale działająca medycyna tradycyjna. 






Są kościoły i to bardzo różne. Jest praktykowany od niepamiętnych czasów kult voodoo.












Stacje benzynowe z dystrybutorami paliwa. Jednak mało kto na nich tankuje. Paliwo sprzedaje się w przydrożnych stanowiskach wprost z butelek i kilkulitrowych bidonów i dobrze nam znanych gąsiorów do wina. 

Prawie każdy dorosły mieszkaniec ma telefon komórkowy, chociaż w większości domów nie ma ani prądu, ani bieżącej wody. 

Telewizor w miejscu publicznym gromadzi tłumy. Zwłaszcza wieczorem. W telewizji pokazywane są seriale, doskonale oddające mentalność tutejszych ludzi, pokazujące prawdziwe życie. Ludzie śledzą je z uwagą. 




W republice bananowej toczy się prawdziwe, intensywne życie. Jednak odnoszę wrażenie, że to jakaś wielka prowizorka. 



A jak to z prowizorkami bywa – są najtrwalsze, chociaż dawno już powinny się rozpaść. Tak też jest z republiką bananową. Trwa i ma się dobrze.
Dwa przenikające się światy. Jeden nie przeszkadza drugiemu. Wręcz przeciwnie. Umacniają się wzajemnie. Być może to jakieś nieznane mi prawa naturalne tworzące tę specyficzną społeczną i ekonomiczną równowagę.





Wszystko to we wspaniałej tropikalnej scenerii z bujną roślinnością, błękitnym niebem, żółtym piaskiem, groźnym oceanem i wszechobecnymi palmami kokosowymi. Na myśl przychodzi mi republika kokosowa. Kokosy zielone, kokosy suche. Bogactwo owoców i darów morza. Można by pomyśleć, że to prawdziwy raj. 









Tak mógłby wyglądać raj. Jednak życie jest tutaj bardziej bananowe niż kokosowe. Wiedzą o tym mieszkańcy, dla których życie ta walka o przetrwanie każdego dnia. Nieliczni, przybywający tu turyści widzą tutaj „republikę kokosową” piękną naturę, prostotę życia, etniczną różnorodność, ciekawe tradycje. Ale tylko nieliczni marzą o tym aby tutaj zamieszkać.


Gdy patrzę jak żyją ludzie na myśl przychodzi mi „republika bananowa”. Jednak gdy spojrzę na otaczającą mnie przyrodę widzę „republikę kokosową”. Waham się co wybrać. Ani jedno ani drugie określenie nie jest właściwe. 

Szukam czegoś, co łączyłoby jedno i drugie. Tak powstała „Republica Tropicana”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz